wtorek, 27 sierpnia 2013

Mały update/Heybeliada

W sumie dawno tu nic nowego nie było, ale to z uwagi na brak czasu, więc mała ciekawostka:)

Po kilku dniach rejestrowania telefonu (wcale się nie zdziwię jak jeszcze coś będzie nie tak) mogę udzielić kilka wskazówek osobom, które chciały by mieć turecką kartę SIM w telefonie z zagranicy. Smartfony są tu bardzo popularne, rzadko spotyka się urządzenie które nie jest iPhonem 4/4S(?), albo < Galaxy SII. Fakt ten umiłował sobie tutejszy rząd nakładając ogromne podatki (jak np. na alkohol). Z tego co pamiętam SGS III kosztuje w granicach 1300TR... Oczywiście ludzie zaczęli sprowadzać słuchawki z zagranicy, więc pojawiła się na ten straszny proceder odpowiedź, a zatem - żeby korzystać z tel. który nie został zakupiony w Turcji należy:

- Udać się do biura podatkowego (US?) i zapłacić 115TR, podaje się tam nr. IMEI i w sumie tyle, szczegół taki że należy to zrobić do miesiąca przed pierwszą wizytą,
- Zakupić kartę SIM (np. w Vodafone, oczywiście dla obcokrajowców są odpowiednio droższe:) - to najprostsza czynność),
- "Połączyć" dokument zapłaty podatku z numerem tel. - tutaj pojawiają się schody... Jako że rząd stara się za wszelką cenę zniechęcić ludzi do przywożenia telefonów, możliwość taka jest tylko w największych punktach (dotarłem do odpowiedniego dopiero za 3-cim razem, nikt w Biurze Obsługi nie wiedział gdzie można to zrobić). Nie byłby to problem, gdyby np. wystarczyła pieczątka w paszporcie z dniem przekroczenia granicy, okazuje się jednak, że dla urzędasa może być ona za mało czytelna i w odpowiedzi na skan karę zapłaci punkt Vodafone, który go wysłał, a telefon zostanie zablokowany... Należy więc udać się na policję, aby wystawili dokument który jest niczym innym jak przepisaniem danych z paszportu, ale oczywiście na miejscu się tego nie dostanie, trzeba się pojawić na następny dzień. Po otrzymaniu takiego papierka, (raczej) bez problemu można już zarejestrować kartę SIM.

Podsumowując:
- 1 wizyta w urzędzie skarbowym,
- 3 rozmowy z Call Center,
- 5 wizyt w Vodafone (różne punkty),
- 2 wizyty na Policji,
- 115TR (podatek) + 20TR (starter) + 30TR(aktywacja),
- Niezbędna znajomość tureckiego w stopniu najlepiej zaawansowanym - aż tak szybko się nie uczę, myślę że gdyby nie pomoc rodowitego Turka, załatwienie tego jest raczej mało prawdopodobne,
- Jeśli nie zależy Ci na Internecie w telefonie (3G), a raczej na dzwonieniu i wysyłaniu SMS kup podstawowy telefon za 100TR na miejscu:),
- Na jeden paszport można zarejestrować jeden telefon w ciągu dwóch lat (lub jakoś podobnie).

BTW. Mała dygresja - Funkcjonowanie bez TV jest całkiem sympatyczne, tym bardziej że nie da się (bez dodatkowych zabiegów) oglądnąć VOD z Polski, jedynie TVN CNBC stanęło na wysokości zadania i transmituje swój program, chociaż zmiany które w niej zachodzą nie do końca zachęcają do oglądania...:)

Poniżej coś milszego - kilka zdjęć z Heybeliada (trzecia z wysp Książęcych płynąc z Istanbulu).

Na wyspie jest zakaz poruszania się samochodami, jedynie rowery, nogi, konie są dozwolone... całkiem miła ulga dla uszu, jednak w weekendy wyspy są dość mocno zatłoczone...

czwartek, 8 sierpnia 2013

Wyzbywanie się polskich/europejskich nawyków

To co napiszę, może kogoś zainteresować, a może komuś się przyda na początku pobytu w Istanbule, a że dziś święta i mam trochę wolnego...:)
Temat dość dziwny, ale zaledwie po dziesięciu dniach przebywania w tytułowym mieście nachodzi kilka refleksji. Przede wszystkim, jeśli w pierwszych dniach człowiek się nie przyzwyczai np. do ruchu ulicznego - tzn. całkowicie zapomni o europejskich przepisach (w skrócie: czerwone = zielone, zielone = czerwone, a droga jednokierunkowa oznacza mniej więcej tyle co "jest tylko nieco mniejsze prawdopodobieństwo, że zobaczysz kogoś jadącego z naprzeciwka"), albo traktowania ziemi jako uniwersalnego kosza na śmieci (alternatywą jest zabieranie wszystkiego do domowego śmietnika - podobno usunięto kosze z uwagi na terroryzm i bomby które do nich wkładano) z pewnością będzie się czuł non stop nerwowo. Do wolności na drogach można się bardzo szybko przyzwyczaić, a niestety mówiąc o śmieciach alternatywy nie ma - 1 osoba z 15 mln. raczej nieswojego miasta nie zmieni - taka klultura i już:P
Mówiąc o wyzbywaniu się nawyków mam na myśli chociażby dzisiejszą sytuację - myślę, że w każdym (pewnie nawet i europejskim/amerykańskim) kraju czekają podobne niespodzianki, a mianowicie... Idąc ulicą jakiś czas temu mijałem jednego z licznych pucybutów, któremu upadła szczotka - mając w nawyku schylenie się i podanie mu jej, jako że już odchodził i miał ją za plecami, oczywiście tak też zrobiłem - nalegał że mi wyczyści buty, bo to w końcu jego główne zajęcie, ale nie skorzystałem z usługi i prawie "na siłę" poszedłem dalej. Analogiczna sytuacja miała miejsce dzisiaj (że też człowiek faktów nie kojarzy w upał po kilku godzinach zwiedzania), ugiąłem się bo faktycznie małe czyszczenie by się przydało:). Szczegół w tym, że cała sytuacja wygląda jak przysługa za przysługę, ewentualnie za marny napiwek - niestety tylko tak wygląda:P Po wycałowaniu rąk i posłuchaniu jaki jestem wspaniały łamaną angielszczyzną (w trakcie czyszczenia), dowiedziałem się o rzekomej chorobie syna, problemach rodzinnych, itp., itd. Największe jednak zaskoczenie jak to zwykle bywa pojawia się na końcu - cena wspaniałej usługi jest powiedziana tak, że ciężko zrozumieć czy ma to być 9/19/90 TL. Ostatecznie okazuje się, że miły pan życzy sobie 170 zł. za wyczyszczenie butów:P:P Może ktoś kto nie ma pojęcia ile warta jest jedna lira turecka (i jest z Norwegii:)) jest w stanie zapłacić nawet tyle, wtedy "byle" pucybut ma złoty strzał, niemniej podejrzewam, że zazwyczaj dostaje w granicach 5-30 TL (tylko moje przypuszczenia). Oczywiście też musiałem coś mistrzowi reklamy NLP co nieco zapłacić, ale przynajmniej człowiek ma nauczkę - nie podawaj nic nikomu, nie wdawaj się w dyskusję, nie próbuj być specjalnie miłym dla nieznanych ludzi na ulicy:P To było delikatne przynudzanie, a raczej opis eksperckiego poziomu "otwarcia klienta" w wykonaniu ulicznego pucybuta, oraz przykład frajerstwa i głupoty (ładniej nazwę niewiedzy i niepotrzebnej uprzejmości) z mojej strony:P

Taksim i İstiklal Caddesi - czyli to co każdy turysta musi zobaczyć:)
Największy, najbardziej znany plac w samym centrum miasta oraz wyjątkowo turystyczna ulica "Niepodległości" - tutaj odbywają się zazwyczaj ostatnie protesty.

Most i wieża Galata - kolejne miejsca, których nie da się opuścić, siłą rzeczy

Eminönü
Jedna z najbardziej znanych dzielnic turystycznych, jak widać tylko nieco zatłoczona. Teraz chwila refleksji - jak to możliwe, że tak bardzo dbający o siebie europejczycy (nawet nie wspominam o turkach) zajadają się rybami, mięsem i warzywami prosto z małego wózka, gdzie zazwyczaj przygotowuje się jedzenie bez rękawiczek, nikt nie wymaga idiotycznego sanepidu, nie wspominając o paragonie - czyli widać, że się da, do tego jest mega smaczne i zdrowe... Myślę, że to w takiej mikro skali obrazuje dlaczego ludzie potrafią się tu szybko rozwijać, a u nas aby otworzyć budkę z kebabem musimy się udać do miliona urzędów na kolanach, a najlepiej mieć w np. takim sanepidzie kogoś z rodziny:) W skrócie - będąc w swoim kraju "mam pewność" że jest zdrowo bo każda knajpa ma milion kontroli, ale na wakacjach staję się nieśmiertelny?:D

Złoty Róg - Haliç - zatoka Bosforu
Moi nowi koledzy, którzy chcieli po prostu zdjęcie, gdy szedłem z aparatem...:)

Kilka nowych słów, które są stosunkowe łatwe do zapamiętania, a często używane:
ekmek - chleb
balık - ryba
tavuk - kurczak
tuz - sól
biber - pieprz
şeker - cukier
kahve - kawa
anne - mama
baba - tata
ve - i (oraz)
teşekkürler - dziękuję
merhaba - cześć
günaydın - dzień dobry