Meanwhile in Istanbul
piątek, 6 września 2013
wtorek, 27 sierpnia 2013
Mały update/Heybeliada
W sumie dawno tu nic nowego nie było, ale to z uwagi na brak czasu, więc mała ciekawostka:)
Po kilku dniach rejestrowania telefonu (wcale się nie zdziwię jak jeszcze coś będzie nie tak) mogę udzielić kilka wskazówek osobom, które chciały by mieć turecką kartę SIM w telefonie z zagranicy. Smartfony są tu bardzo popularne, rzadko spotyka się urządzenie które nie jest iPhonem 4/4S(?), albo < Galaxy SII. Fakt ten umiłował sobie tutejszy rząd nakładając ogromne podatki (jak np. na alkohol). Z tego co pamiętam SGS III kosztuje w granicach 1300TR... Oczywiście ludzie zaczęli sprowadzać słuchawki z zagranicy, więc pojawiła się na ten straszny proceder odpowiedź, a zatem - żeby korzystać z tel. który nie został zakupiony w Turcji należy:
- Udać się do biura podatkowego (US?) i zapłacić 115TR, podaje się tam nr. IMEI i w sumie tyle, szczegół taki że należy to zrobić do miesiąca przed pierwszą wizytą,
- Zakupić kartę SIM (np. w Vodafone, oczywiście dla obcokrajowców są odpowiednio droższe:) - to najprostsza czynność),
- "Połączyć" dokument zapłaty podatku z numerem tel. - tutaj pojawiają się schody... Jako że rząd stara się za wszelką cenę zniechęcić ludzi do przywożenia telefonów, możliwość taka jest tylko w największych punktach (dotarłem do odpowiedniego dopiero za 3-cim razem, nikt w Biurze Obsługi nie wiedział gdzie można to zrobić). Nie byłby to problem, gdyby np. wystarczyła pieczątka w paszporcie z dniem przekroczenia granicy, okazuje się jednak, że dla urzędasa może być ona za mało czytelna i w odpowiedzi na skan karę zapłaci punkt Vodafone, który go wysłał, a telefon zostanie zablokowany... Należy więc udać się na policję, aby wystawili dokument który jest niczym innym jak przepisaniem danych z paszportu, ale oczywiście na miejscu się tego nie dostanie, trzeba się pojawić na następny dzień. Po otrzymaniu takiego papierka, (raczej) bez problemu można już zarejestrować kartę SIM.
Podsumowując:
- 1 wizyta w urzędzie skarbowym,
- 3 rozmowy z Call Center,
- 5 wizyt w Vodafone (różne punkty),
- 2 wizyty na Policji,
- 115TR (podatek) + 20TR (starter) + 30TR(aktywacja),
- Niezbędna znajomość tureckiego w stopniu najlepiej zaawansowanym - aż tak szybko się nie uczę, myślę że gdyby nie pomoc rodowitego Turka, załatwienie tego jest raczej mało prawdopodobne,
- Jeśli nie zależy Ci na Internecie w telefonie (3G), a raczej na dzwonieniu i wysyłaniu SMS kup podstawowy telefon za 100TR na miejscu:),
- Na jeden paszport można zarejestrować jeden telefon w ciągu dwóch lat (lub jakoś podobnie).
BTW. Mała dygresja - Funkcjonowanie bez TV jest całkiem sympatyczne, tym bardziej że nie da się (bez dodatkowych zabiegów) oglądnąć VOD z Polski, jedynie TVN CNBC stanęło na wysokości zadania i transmituje swój program, chociaż zmiany które w niej zachodzą nie do końca zachęcają do oglądania...:)
Poniżej coś milszego - kilka zdjęć z Heybeliada (trzecia z wysp Książęcych płynąc z Istanbulu).
Na wyspie jest zakaz poruszania się samochodami, jedynie rowery, nogi, konie są dozwolone... całkiem miła ulga dla uszu, jednak w weekendy wyspy są dość mocno zatłoczone...
Po kilku dniach rejestrowania telefonu (wcale się nie zdziwię jak jeszcze coś będzie nie tak) mogę udzielić kilka wskazówek osobom, które chciały by mieć turecką kartę SIM w telefonie z zagranicy. Smartfony są tu bardzo popularne, rzadko spotyka się urządzenie które nie jest iPhonem 4/4S(?), albo < Galaxy SII. Fakt ten umiłował sobie tutejszy rząd nakładając ogromne podatki (jak np. na alkohol). Z tego co pamiętam SGS III kosztuje w granicach 1300TR... Oczywiście ludzie zaczęli sprowadzać słuchawki z zagranicy, więc pojawiła się na ten straszny proceder odpowiedź, a zatem - żeby korzystać z tel. który nie został zakupiony w Turcji należy:
- Udać się do biura podatkowego (US?) i zapłacić 115TR, podaje się tam nr. IMEI i w sumie tyle, szczegół taki że należy to zrobić do miesiąca przed pierwszą wizytą,
- Zakupić kartę SIM (np. w Vodafone, oczywiście dla obcokrajowców są odpowiednio droższe:) - to najprostsza czynność),
- "Połączyć" dokument zapłaty podatku z numerem tel. - tutaj pojawiają się schody... Jako że rząd stara się za wszelką cenę zniechęcić ludzi do przywożenia telefonów, możliwość taka jest tylko w największych punktach (dotarłem do odpowiedniego dopiero za 3-cim razem, nikt w Biurze Obsługi nie wiedział gdzie można to zrobić). Nie byłby to problem, gdyby np. wystarczyła pieczątka w paszporcie z dniem przekroczenia granicy, okazuje się jednak, że dla urzędasa może być ona za mało czytelna i w odpowiedzi na skan karę zapłaci punkt Vodafone, który go wysłał, a telefon zostanie zablokowany... Należy więc udać się na policję, aby wystawili dokument który jest niczym innym jak przepisaniem danych z paszportu, ale oczywiście na miejscu się tego nie dostanie, trzeba się pojawić na następny dzień. Po otrzymaniu takiego papierka, (raczej) bez problemu można już zarejestrować kartę SIM.
Podsumowując:
- 1 wizyta w urzędzie skarbowym,
- 3 rozmowy z Call Center,
- 5 wizyt w Vodafone (różne punkty),
- 2 wizyty na Policji,
- 115TR (podatek) + 20TR (starter) + 30TR(aktywacja),
- Niezbędna znajomość tureckiego w stopniu najlepiej zaawansowanym - aż tak szybko się nie uczę, myślę że gdyby nie pomoc rodowitego Turka, załatwienie tego jest raczej mało prawdopodobne,
- Jeśli nie zależy Ci na Internecie w telefonie (3G), a raczej na dzwonieniu i wysyłaniu SMS kup podstawowy telefon za 100TR na miejscu:),
- Na jeden paszport można zarejestrować jeden telefon w ciągu dwóch lat (lub jakoś podobnie).
BTW. Mała dygresja - Funkcjonowanie bez TV jest całkiem sympatyczne, tym bardziej że nie da się (bez dodatkowych zabiegów) oglądnąć VOD z Polski, jedynie TVN CNBC stanęło na wysokości zadania i transmituje swój program, chociaż zmiany które w niej zachodzą nie do końca zachęcają do oglądania...:)
Poniżej coś milszego - kilka zdjęć z Heybeliada (trzecia z wysp Książęcych płynąc z Istanbulu).
Na wyspie jest zakaz poruszania się samochodami, jedynie rowery, nogi, konie są dozwolone... całkiem miła ulga dla uszu, jednak w weekendy wyspy są dość mocno zatłoczone...
czwartek, 8 sierpnia 2013
Wyzbywanie się polskich/europejskich nawyków
To co napiszę, może kogoś zainteresować, a może komuś się przyda na początku pobytu w Istanbule, a że dziś święta i mam trochę wolnego...:)
Temat dość dziwny, ale zaledwie po dziesięciu dniach przebywania w tytułowym mieście nachodzi kilka refleksji. Przede wszystkim, jeśli w pierwszych dniach człowiek się nie przyzwyczai np. do ruchu ulicznego - tzn. całkowicie zapomni o europejskich przepisach (w skrócie: czerwone = zielone, zielone = czerwone, a droga jednokierunkowa oznacza mniej więcej tyle co "jest tylko nieco mniejsze prawdopodobieństwo, że zobaczysz kogoś jadącego z naprzeciwka"), albo traktowania ziemi jako uniwersalnego kosza na śmieci (alternatywą jest zabieranie wszystkiego do domowego śmietnika - podobno usunięto kosze z uwagi na terroryzm i bomby które do nich wkładano) z pewnością będzie się czuł non stop nerwowo. Do wolności na drogach można się bardzo szybko przyzwyczaić, a niestety mówiąc o śmieciach alternatywy nie ma - 1 osoba z 15 mln. raczej nieswojego miasta nie zmieni - taka klultura i już:P
Mówiąc o wyzbywaniu się nawyków mam na myśli chociażby dzisiejszą sytuację - myślę, że w każdym (pewnie nawet i europejskim/amerykańskim) kraju czekają podobne niespodzianki, a mianowicie... Idąc ulicą jakiś czas temu mijałem jednego z licznych pucybutów, któremu upadła szczotka - mając w nawyku schylenie się i podanie mu jej, jako że już odchodził i miał ją za plecami, oczywiście tak też zrobiłem - nalegał że mi wyczyści buty, bo to w końcu jego główne zajęcie, ale nie skorzystałem z usługi i prawie "na siłę" poszedłem dalej. Analogiczna sytuacja miała miejsce dzisiaj (że też człowiek faktów nie kojarzy w upał po kilku godzinach zwiedzania), ugiąłem się bo faktycznie małe czyszczenie by się przydało:). Szczegół w tym, że cała sytuacja wygląda jak przysługa za przysługę, ewentualnie za marny napiwek - niestety tylko tak wygląda:P Po wycałowaniu rąk i posłuchaniu jaki jestem wspaniały łamaną angielszczyzną (w trakcie czyszczenia), dowiedziałem się o rzekomej chorobie syna, problemach rodzinnych, itp., itd. Największe jednak zaskoczenie jak to zwykle bywa pojawia się na końcu - cena wspaniałej usługi jest powiedziana tak, że ciężko zrozumieć czy ma to być 9/19/90 TL. Ostatecznie okazuje się, że miły pan życzy sobie 170 zł. za wyczyszczenie butów:P:P Może ktoś kto nie ma pojęcia ile warta jest jedna lira turecka (i jest z Norwegii:)) jest w stanie zapłacić nawet tyle, wtedy "byle" pucybut ma złoty strzał, niemniej podejrzewam, że zazwyczaj dostaje w granicach 5-30 TL (tylko moje przypuszczenia). Oczywiście też musiałem coś mistrzowi reklamy NLP co nieco zapłacić, ale przynajmniej człowiek ma nauczkę - nie podawaj nic nikomu, nie wdawaj się w dyskusję, nie próbuj być specjalnie miłym dla nieznanych ludzi na ulicy:P To było delikatne przynudzanie, a raczej opis eksperckiego poziomu "otwarcia klienta" w wykonaniu ulicznego pucybuta, oraz przykład frajerstwa i głupoty (ładniej nazwę niewiedzy i niepotrzebnej uprzejmości) z mojej strony:P
Taksim i İstiklal Caddesi - czyli to co każdy turysta musi zobaczyć:)
Największy, najbardziej znany plac w samym centrum miasta oraz wyjątkowo turystyczna ulica "Niepodległości" - tutaj odbywają się zazwyczaj ostatnie protesty.
Most i wieża Galata - kolejne miejsca, których nie da się opuścić, siłą rzeczy
Eminönü
Jedna z najbardziej znanych dzielnic turystycznych, jak widać tylko nieco zatłoczona. Teraz chwila refleksji - jak to możliwe, że tak bardzo dbający o siebie europejczycy (nawet nie wspominam o turkach) zajadają się rybami, mięsem i warzywami prosto z małego wózka, gdzie zazwyczaj przygotowuje się jedzenie bez rękawiczek, nikt nie wymaga idiotycznego sanepidu, nie wspominając o paragonie - czyli widać, że się da, do tego jest mega smaczne i zdrowe... Myślę, że to w takiej mikro skali obrazuje dlaczego ludzie potrafią się tu szybko rozwijać, a u nas aby otworzyć budkę z kebabem musimy się udać do miliona urzędów na kolanach, a najlepiej mieć w np. takim sanepidzie kogoś z rodziny:) W skrócie - będąc w swoim kraju "mam pewność" że jest zdrowo bo każda knajpa ma milion kontroli, ale na wakacjach staję się nieśmiertelny?:D
Złoty Róg - Haliç - zatoka Bosforu
Moi nowi koledzy, którzy chcieli po prostu zdjęcie, gdy szedłem z aparatem...:)
Kilka nowych słów, które są stosunkowe łatwe do zapamiętania, a często używane:
ekmek - chleb
balık - ryba
tavuk - kurczak
tuz - sól
biber - pieprz
şeker - cukier
kahve - kawa
anne - mama
baba - tata
ve - i (oraz)
teşekkürler - dziękuję
merhaba - cześć
günaydın - dzień dobry
Temat dość dziwny, ale zaledwie po dziesięciu dniach przebywania w tytułowym mieście nachodzi kilka refleksji. Przede wszystkim, jeśli w pierwszych dniach człowiek się nie przyzwyczai np. do ruchu ulicznego - tzn. całkowicie zapomni o europejskich przepisach (w skrócie: czerwone = zielone, zielone = czerwone, a droga jednokierunkowa oznacza mniej więcej tyle co "jest tylko nieco mniejsze prawdopodobieństwo, że zobaczysz kogoś jadącego z naprzeciwka"), albo traktowania ziemi jako uniwersalnego kosza na śmieci (alternatywą jest zabieranie wszystkiego do domowego śmietnika - podobno usunięto kosze z uwagi na terroryzm i bomby które do nich wkładano) z pewnością będzie się czuł non stop nerwowo. Do wolności na drogach można się bardzo szybko przyzwyczaić, a niestety mówiąc o śmieciach alternatywy nie ma - 1 osoba z 15 mln. raczej nieswojego miasta nie zmieni - taka klultura i już:P
Mówiąc o wyzbywaniu się nawyków mam na myśli chociażby dzisiejszą sytuację - myślę, że w każdym (pewnie nawet i europejskim/amerykańskim) kraju czekają podobne niespodzianki, a mianowicie... Idąc ulicą jakiś czas temu mijałem jednego z licznych pucybutów, któremu upadła szczotka - mając w nawyku schylenie się i podanie mu jej, jako że już odchodził i miał ją za plecami, oczywiście tak też zrobiłem - nalegał że mi wyczyści buty, bo to w końcu jego główne zajęcie, ale nie skorzystałem z usługi i prawie "na siłę" poszedłem dalej. Analogiczna sytuacja miała miejsce dzisiaj (że też człowiek faktów nie kojarzy w upał po kilku godzinach zwiedzania), ugiąłem się bo faktycznie małe czyszczenie by się przydało:). Szczegół w tym, że cała sytuacja wygląda jak przysługa za przysługę, ewentualnie za marny napiwek - niestety tylko tak wygląda:P Po wycałowaniu rąk i posłuchaniu jaki jestem wspaniały łamaną angielszczyzną (w trakcie czyszczenia), dowiedziałem się o rzekomej chorobie syna, problemach rodzinnych, itp., itd. Największe jednak zaskoczenie jak to zwykle bywa pojawia się na końcu - cena wspaniałej usługi jest powiedziana tak, że ciężko zrozumieć czy ma to być 9/19/90 TL. Ostatecznie okazuje się, że miły pan życzy sobie 170 zł. za wyczyszczenie butów:P:P Może ktoś kto nie ma pojęcia ile warta jest jedna lira turecka (i jest z Norwegii:)) jest w stanie zapłacić nawet tyle, wtedy "byle" pucybut ma złoty strzał, niemniej podejrzewam, że zazwyczaj dostaje w granicach 5-30 TL (tylko moje przypuszczenia). Oczywiście też musiałem coś mistrzowi reklamy NLP co nieco zapłacić, ale przynajmniej człowiek ma nauczkę - nie podawaj nic nikomu, nie wdawaj się w dyskusję, nie próbuj być specjalnie miłym dla nieznanych ludzi na ulicy:P To było delikatne przynudzanie, a raczej opis eksperckiego poziomu "otwarcia klienta" w wykonaniu ulicznego pucybuta, oraz przykład frajerstwa i głupoty (ładniej nazwę niewiedzy i niepotrzebnej uprzejmości) z mojej strony:P
Taksim i İstiklal Caddesi - czyli to co każdy turysta musi zobaczyć:)
Największy, najbardziej znany plac w samym centrum miasta oraz wyjątkowo turystyczna ulica "Niepodległości" - tutaj odbywają się zazwyczaj ostatnie protesty.
Most i wieża Galata - kolejne miejsca, których nie da się opuścić, siłą rzeczy
Eminönü
Jedna z najbardziej znanych dzielnic turystycznych, jak widać tylko nieco zatłoczona. Teraz chwila refleksji - jak to możliwe, że tak bardzo dbający o siebie europejczycy (nawet nie wspominam o turkach) zajadają się rybami, mięsem i warzywami prosto z małego wózka, gdzie zazwyczaj przygotowuje się jedzenie bez rękawiczek, nikt nie wymaga idiotycznego sanepidu, nie wspominając o paragonie - czyli widać, że się da, do tego jest mega smaczne i zdrowe... Myślę, że to w takiej mikro skali obrazuje dlaczego ludzie potrafią się tu szybko rozwijać, a u nas aby otworzyć budkę z kebabem musimy się udać do miliona urzędów na kolanach, a najlepiej mieć w np. takim sanepidzie kogoś z rodziny:) W skrócie - będąc w swoim kraju "mam pewność" że jest zdrowo bo każda knajpa ma milion kontroli, ale na wakacjach staję się nieśmiertelny?:D
Złoty Róg - Haliç - zatoka Bosforu
Moi nowi koledzy, którzy chcieli po prostu zdjęcie, gdy szedłem z aparatem...:)
Kilka nowych słów, które są stosunkowe łatwe do zapamiętania, a często używane:
ekmek - chleb
balık - ryba
tavuk - kurczak
tuz - sól
biber - pieprz
şeker - cukier
kahve - kawa
anne - mama
baba - tata
ve - i (oraz)
teşekkürler - dziękuję
merhaba - cześć
günaydın - dzień dobry
Subskrybuj:
Posty (Atom)